Jerzy Jarniewicz zaprasza do dyskusji wokół nowych przekładów klasyki!

23 stycznia 2023, Jerzy Jarniewicz zaprasza do dyskusji wokół nowych przekładów klasyki!

Rozmawiamy na fb:

https://www.facebook.com/photo/?fbid=1318924445563119&set=a.407646163357623

„Czy potrzebne są nam nowe przekłady klasyki? Nowe Jądro ciemności? Nowy Ulisses? Nowy Wojak Szwejk? Ania z Zielonego?
Wydawałoby się, że dziś to pytanie retoryczne, a jednak w pewnej internetowej rozmowie podsumowującej ubiegły rok w literaturze można było usłyszeć, że nie, że bez przesady, że po co. Doprowadziło to, bo musiało, do odwazniejszej tezy tej rozmowy, że w zasadzie to po co nam klasyka, nie musimy już jej na szczęście czytać. No, Kafke przeczytać można. I jeszcze Homer jest dobry do czytania. Iliada, na przykład. Nie, Odyseja w przekładzie Parandowskiego, o, to tak. Ale klasyki czytać już nie musimy. I nie przesadzajmy z tymi tłumaczeniami. 
A komu potrzebne nowe przekłady? Potrzebne nam, czyli polszczyźnie, bo ona się zmienia, a zmienia się i kształtuje pod wpływem tego, co obce - tak zawsze było: kontakt z obcym, otwarcie na to, co nie nasze, leży u podłoża naszej ( czyli każdej) literatury i naszego (czyli każdego) języka. 
Potrzebne nam, czyli naszej literaturze, by nie ugrzezla we wlasnych koleinach. Nie zamknęła się w zaścianku własnych popędów i lęków, wlasnych hierarchii i szaleństw. 
Potrzebne nam, bo zmienia się nasze rozumienie przekładu literackiego, bo zmieniają się nasze wobec niego oczekiwania. Co uchodzilo za rzecz powszednią, czyli przekłady, w których tłumacze usuwali duże i ważne nierzadko fragmenty (vide przekłady Dostojewskiego) dziś byłoby, i słusznie, grandą. 
Potrzebne nam, bo rośnie nasza wiedza o tłumaczonych autorach i ich dziełach. Dziś wiemy o Joysie nieporównanie więcej niż za czasów Słomczyńskiego, a jeśli wiemy więcej, inaczej go czytamy. 
Kwestionowanie sensu nowych przekładów można porównać do kwestionowania kolejnego studium o Hamlecie czy nowej książki o rzeczonym Kafce. Po co znowu interpretować Hamleta, skoro go już Goethe nam zinterpretował, i Freud, i Eliot na domiar? Absurd, prawda? A po co wydawać kolejne nagrania szopenowskich nokturnow, skoro już mamy nagrania Rubinsteina? Przekład jest interpretacją, podważanie sensu nowych przekładów jest odmawianiem prawa do kolejnych odczytań. 
Przekłady nie są, jak nam zainsynuowano, fanaberią tłumaczy. Nowy Ulisses nie jest co najwyżej bibelotem do kupienia ojcu pod choinkę, a nowa Pani Bovary ciekawostką dla romanistów. Są dla nas, bo jak każdy przekład na polski, należą do literatury języka polskiego.
Czy nowe przekłady to fanaberia współczesności? Tym, którzy tak uważają, radzę poznać historię  polskich przekładów Homera, Sofoklesa, czy Hamleta. Powroty tłumaczy do klasyki są tak stare jak sam przekład literacki. 
Z chęcią wysłuchałbym argumentów przeciwników nowych przekładów klasyki, mając nadzieję, że ich - tych przekładów - lekceważenie nie wynika z przekonania, że dzisiejszym tłumaczom za dużo wolno, że się rozpanoszyli i pchają się na te okładki, jakby byli co najmniej... wydawcami. Mam też nadzieję, że argumentem nie będzie niska jakość wielu takich przekładów - to, że ukazuje się dużo niedobrych powieści, chyba nie skłoni nikogo do podważania sensowności publikowania nowej prozy, a nieudane adaptacje filmowe do kwestionowania sensu adaptowania literatury w ogóle”.